Drodzy Rodzice, Kochane Dzieci!

Oto nasz blog! Co tutaj znajdziecie? Raz w miesiącu będzie katecheza dla Rodziców, raz w miesiącu też będzie tu zamieszczony materiał do nauki dla Dzieci. Będą też podawane nabożeństwa, którymi możecie się pomodlić w gronie rodziny w Waszych domach.Znajdziecie tu też ciekawe opowiadania, które przeczytają Wam Rodzice. To wszystko po to,aby pomóc Wam jak najlepiej przygotować się do tego ważnego dnia w Waszym życiu, kiedy to po raz pierwszy Jezus przyjdzie do Ciebie w Komunii Świętej. A zatem... do pracy!

wtorek, 18 maja 2010

Pierwsza Komunia Święta Ani...

Moi Kochani !
Chcę Wam dziś zaprezentować świadectwo życia dziewczynki w Waszym wieku, bo i Wy przygotowujecie się do pełnego uczestnictwa we Mszy św. i pełnego zjednoczenia z Jezusem eucharystycznym. Niech przykład Ani Wam w tym pomoże...
     ...niech Bóg będzie twoim szczęściem...
     Czym dla Ani była Eucharystia? Ona była Życiem i Zbawieniem. Cząstką dnia na którą czekała z utęsknieniem. Dla niej to był pokarm nie tylko dla duszy ale i dla ciała tak bardzo obolałego. Przyjęcie Komunii Świętej, czasami tylko cząstkę, Ania odbierała jako ukojenie w bólu, jako coś co dodaje sił, co żywi. Jej małe serduszko było przepełnione Miłością, takie bardzo spokojne i czyste jak łza. Ania żyła tylko dzięki Eucharystii i dla Eucharystii. Jak ona z niecierpliwością czekała na ten dzień, kiedy już będzie gotowa na przyjęcie do swego serca Jezusa. Nie ważne były prezenty i goście. Pamiętam jak zapytałam Anię na kogo dziś jeszcze czeka a ona odpowiedziała, że na najważniejszego gościa ale ten gość nie wchodzi przez drzwi i nie siada razem z nami. Nie bardzo wiedziałam o co Ani chodzi, ale później wszystko zrozumiałam. Anię w tym dniu odwiedził i zamieszkał w niej Jezus Chrystus pod postacią maleńkiego białego opłatka. To był ten najważniejszy Gość.
     Miałam już dwóch synów u Komunii Świętej, ale Komunia Ani była taka niesamowita, może dlatego że w szpitalu wśród lekarzy i pielęgniarek, którzy stworzyli nam dom, było tak bardzo cicho, spokojnie, bez pośpiechu , bez hucznego obiadu, wystawnych prezentów. Wszyscy byliśmy skupieni tylko na Ani, na tym, co się miało wkrótce wydarzyć. Na naszych oczach dokonała się największa tajemnica i pojawił się owy "Gość". Moje serce przepełniała wielka radość, że Pan Jezus zamieszkał w sercu mej córki. Ania bardzo na to czekała, to było dla niej jak cudowne uzdrowienie, jak światełko, które rozświetla mrok. Jej cierpienie zostało nagrodzone, teraz odbieram tamten dzień, jako ukoronowanie tych trudnych i ciężkich lat choroby. Ania bardzo tego dnia wyczekiwała i myślę też, że po to żyła. Czasami brak słów żeby to wyrazić to, co wtedy czułyśmy, to było takie osobliwe i zarazem tajemnicze. Ania już od dawna przygotowywała się na ten dzień, ale nie za pomocą nauki pytań czy wszystkich modlitw, jej przygotowanie było w formie samej rozmowy z Bogiem. To Bóg uznał, że nadszedł już ten czas. My rodzice tylko byliśmy tłem a wszystko sprawił sam Bóg w wielkim swym Miłosierdziu i Miłości. To On wybrał ten odpowiedni moment i miejsce.
     5 listopada 2004 do końca pozostanie w naszej pamięci, to w tym dniu w sercu mojej Córki na zawsze zamieszkał Jezus Chrystus. Przyszedł do niej po cichutku i z wielką delikatnością, wypełniając jej serduszko choć małe Wielką Miłością i Dobrocią.
     Dla mnie jako matki było to uwieńczeniem trudu i rozłąki z synami. Wszyscy wtedy byliśmy zjednoczeni w Chrystusie Panu i choć dzieliły nasz setki kilometrów, to zawsze byliśmy razem i blisko podczas przyjmowania Komunii Świętej. To Chrystus nas jednoczył w nierozerwalną rodzinę. Dzięki temu łatwiej było mi przetrwać najtrudniejszy chyba okres choroby Córki, bo już wtedy wiedziałam, że medycyna stała się bezsilna. Ale nie straciłam wiary, wierzyłam że Bóg nas nie opuści, i to codzienne "odwiedzanie" Ani przez Chrystusa ma swoją moc. Był to Jej jedyny pokarm, który mogła wtedy spożywać, ale był to pokarm który daje życie. I tym życiem, tym darem Ania dzieliła się z innymi, nie trzymała go w "wielkim sejfie" tylko rozdawała go potrzebującym. Ania stała się nauczycielem Wiary i Miłości, a oto co napisała nam pani doktor E. Tryniszewska: "Kochana Aniu! Za to że od Ciebie i od Twojej Mamy mogłam się uczyć Wiary i Miłości tak bardzo DZIĘKUJĘ!"
     To są ciepłe słowa. Ania dla innych była i jest kimś kto rozdawał uśmiech, ciepło, radość życia, ale chyba najbardziej Miłość, Wiarę. I taką niech mamy w swej pamięci, Anię zawsze uśmiechniętą mimo ogromnego bólu, wesołą, pogodną, zawsze ufającą Bogu i Jego Wielkiej Miłości.
     Ks. Jacek - kapelan CZD w Międzylesiu "...ze wzruszeniem patrzyłem, jak Ania w tym cierpieniu duchowo dojrzewa, jak bardzo pragnie przyjmować Komunię Świętą i jak bardzo ten "Dotyk Boga" w Eucharystii pomaga tak młodej dziewczynce zrozumieć wartość krzyża, który choć fizycznie boli, to jednak staje się ołtarzem ofiarnej Miłości. 11 lutego br. do łóżka Ani podszedł ks. Arcybiskup Sławoj Leszek Głodź z okazji spotkania z chorymi dziećmi w "Światowym Dniu Chorego". Z wielkim wzruszeniem położył swoją dłoń na głowie Ani i wypowiedział słowa błogosławieństwa. To był nie tylko dotyk następcy Apostołów, ale jakby "ukoronowanie" dziecięcego cierpienia, które znoszone w łączności z Chrystusem zbawia cały świat i... ten świat utrzymuje jeszcze w istnieniu!"

Renata

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz